Symulacja medyczna zmienia świat. COVID-19 bez wątpienia zmusza rządy, korporacje, wojsko i instytucje opieki medycznej do odpowiedniego przygotowania się na wypadek kolejnej pandemii. Jedną ze strategii jest stworzenie wyspecjalizowanej grupy ok 3000 ekspertów od chorób zakaźnych (naukowców, lekarzy, specjalistów od zagrożeń biologicznych itp.) I to właśnie wykorzystanie symulacji medycznej pozwoli na wyszkolenie tej grupy – przeznaczonej do jednej z najważniejszych i najbardziej niebezpiecznych prac na świecie.
Straty spowodowane COVID-19 są tak duże, że rządy, korporacje, wojsko, ale i zwykli ludzie zaczęli traktować choroby zakaźne poważnie. Pomysł na stworzenie wyspecjalizowanej grupy ekspertów do walki z chorobami zakaźnymi to jedna ze strategii radzenia sobie z pandemią stworzona przez Billa i Melindę Gates. Uważają, że COVID-19 może nie być ostatnią pandemią i nie wiemy, kiedy pojawi się następna – w postaci grypy, koronawirusa, czy jakiejś nowej choroby, której nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Jedno jest pewne, nie możemy znowu dać się zaskoczyć. Same narzędzia i metody naukowe mogą okazać się niewystarczające, będzie potrzebna grupa osób, która pojedzie w teren – aby monitorować patogen i w razie konieczności podjąć odpowiednie działania na miejscu. Do walki z kolejną pandemią potrzebną są szkolenia z wykorzystaniem symulacji medycznej, które pozwalają na ćwiczenie, analizowanie i ulepszanie sposobów reagowania na wybuchy chorób. Działa to podobnie jak manewry i szkolenia wojskowe, które pozwalają żołnierzom przygotować się do prawdziwych działań wojennych. Kiedy kolejna pandemia wybuchnie, liczy się szybkość. Im szybciej podejmiesz akcje, tym szybciej zatrzymasz wzrost wykładniczy wirusa. Przykładem takich krajów, które szybko zareagowały na COVID-19, są Tajwan i Korea Południowa. Ich działania były sprawniejsze, ponieważ kraje te doświadczyły już epidemii chorób układu oddechowego – takich jak SARS i MERS. Szkolenia z użyciem symulacji medycznej sprawią, że wszyscy będą gotowi do szybkiego reagowania.
To tylko kwestia czasu zanim rządy, korporacje, inwestorzy, media i lobbyści podchwycą ten temat i uznają symulację medyczną jako część rozwiązania, które uchroni nas przed kolejną pandemią. Nikt obecnie nie ma wątpliwości co do wykorzystania symulacji w szkoleniu astronautów NASA i pilotów lotniczych. Tak samo będzie z każdym pracownikiem służby zdrowia.
Mimo oczywistych korzyści płynących z wykorzystania symulacji medycznej w kształceniu medyków nie jest ona jednak ogólnodostępna. O ile jest dosyć powszechnie wykorzystana na uniwersytetach i w szkołach medycznych, o tyle w szpitalach i placówkach medycznych jest wciąż rzadkością. Mówimy tu o sytuacji w Europie, w USA wykorzystanie symulacji medycznej jest o wiele częstsze.
Symulacja medyczna: klinicznie udowodniona skuteczność
Badania Uniwersytetu Northwestern wykazały, że o 88% zredukowano śmiertelność z powodu infekcji, dzięki programowi szkoleniowemu opartego na symulacji medycznej. Z kolei amerykańskie badania przeprowadzone przez NCSBN (National Council of State Boards of Nursing) udowodniły, że do 50% zajęć z symulacji może skutecznie zastąpić tradycyjne doświadczenie kliniczne we wszystkich kursach przedlicencyjnych w pielęgniarstwie. Pojawienie się pandemii przyśpieszyło wprowadzenie symulacji medycznej na uniwersytetach i w szpitalach. Dr Kellie Bryant z Columbia School of Nursing uważa, że COVID-19 zmusił do szybkiego wdrożenia wiele innowacyjnych technologii (nie tylko w obszarze edukacji, ale i leczenia), które okazały się bardziej skuteczne od niektórych tradycyjnych metod. Patient Safety Movement Foundation szacuje, że na świecie 3 miliony osób rocznie umiera przedwcześnie z powodów błędów medycznych. 13% wydatków na zdrowie to koszty leczenia pacjentów poszkodowanych z powodu tych błędów (jak podaje raport organizacji OECD). Inwestycje w szkolenia wykorzystujące symulację medyczną, bez narażania uczących na stres a pacjentów na ryzyko, w niedalekiej przyszłości staną się oczywiste.